niedziela, 29 stycznia 2023

Wraki i szmaty - wpomnień czar, pochwała szrotu.

 Jakiś czas temu otrzymałem od dobrych Kolegów ze ZPAF nieco dziwnych antycznych materiałów fotograficznych, czyli ORWO Fotoleinen FL. Wynalazek ten posiada formę długiego na 10 m zwoju bardzo wytrzymałego płótna z naniesioną z jednej strony warstwą światłoczułą. Jeden zwój poszedł do ciemni GTF, zaś drugi testuję przy różnych proporcjach wywoływacza litowego ORWO 70. Najlepiej wychodzą negatywy dość kontrastowe, które w innych okolicznościach można by odbić na papierze o gradacji normalnej. Stosując inne proporcje wywoływacza oraz zmieniając nieco temperaturę roztworu roboczego można pokusić się o odbicie błon nieco słabiej krytych.

W tym wypadku zacząłem popełniać cykl poświęcony wrakom, rozpoczęty pod koniec lat 80-tych ubiegłego stulecia. Używałem wtedy sowieckiej lustrzanki dwuobiektywowej, zaś podczas pobytu stypendialnego w Kopenhadze w 1 połowie 1991 r. nabyłem w komisie w Roskilde starego Rolleiflexa T z Tessarem 3,5/75, który do tej pory chodzi jak złoto. Różnica w jakości była widoczna już w momencie wzięcia obydwu wynalazków do rąk, ale muszę z ręką na sercu przyznać, że do Lubitela nadal odczuwam pewną słabość.

Same odbitki wymęczyłem kilka tygodni temu. Ich obróbka w chemii to koszmar, jako że zaraz po zamoczeniu naświetlone arkusze zwijają się w rurkę - trzeba temu przeciwdziałać na różne dostępne sposoby. Jednak na koniec, po przeprasowaniu wymiętych szmat umiarkowanie nagrzanym żelazkiem oraz obcięciu krawędzi nożycami krawieckimi, efekt wydaje się być dość interesujący, i na pewno jest niepowtarzalny.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz