piątek, 26 stycznia 2024

Czary mary Alicji, lecz dwuoka Mamiya dała radę!

Tytuł dość infantylny, niemniej jednak coś w tym było. Alicja pozowała chętnie i cierpliwie, przybierając pozycje i układy ramion zgodnie z moimi sugestiami, dodatkowo proponując własne ułożenia oraz kreację. Poza tym jest utalentowaną malarką, przed którą otwiera się powoli piękna ścieżka, która oby zamieniła się w szeroką drogę ze stacjami kolejnych sukcesów, wernisaży, wystaw, i rzecz to jasna - sprzedaży jej obrazów.

Poniższe skany ze średnioformatowych negatywów to oczywiście tylko próbki, wkrótce zamierzam odpalić ciemnię i wykonać nieco odbitek litowych na starych papierach Forte. Będzie odjazd, mam nadzieję. Moim zdaniem tylko fotografia na papierze ma wartość artystyczną i emocjonalną, zaś element nieprzewidywalności związany z obróbką negatywu i późniejsze powolne wyłanianie się naświetlonego obrazu w kuwecie to elementy niemal mistyczne.

Prócz dwóch błon Rollei Superpan 200 oraz Rollei Retro 400 wywołanych w D76H (receptura znaleziona w sieci) użyłem jednego filmu sprzed czterdziestu lat ORWO NP7, wywołanego dla pewności w D23, który wybacza większość błędów. Tym razem było to mocno pożądane, jako że padły mi baterie w Nikonie, i w rezerwie pozostał jeden czas mechaniczny 1/60. Błędy w ekspozycji wyrównało moczenie w dwuskładnikowym wywoływaczu wg receptury opracowanej w 1944 r. przy współpracy z Anselem Adamsem. Mistrz wielkiego formatu i monumentalnych krajobrazów bardzo lubił tę chemię, co doskonale rozumiem.

Aparat to Mamiya C330f z obiektywem Sekor 2,8/80 mm. Źródłem światła był pojedynczy chiński halogen za kilkadziesiąt złotych. Podoba mi się szare nieco pogniecione tło, zaś łańcuszki do jego opuszczania widoczne na jednym z kadrów to dodatkowy element, który mam nadzieję podbić w trakcie obróbki w licie.




Ach, te łańcuchy po prawej, emanuje czysta groza!



niedziela, 21 stycznia 2024

Nie mój wernisaż, ale fajny, czyli Gagik Parsamian 20.01.2024.

W sobotę 20 stycznia 2024 miałem przyjemność być w zaprzyjaźnionej Galerii "W Zaułku" koło kościoła Św. Bartłomieja na wernisażu mieszkającego w Polsce od kilkudziesięciu już lat ormiańskiego malarza abstrakcjonisty Gagika Parsamiana. Było sporo gości, z których część już znałem, liczna rodzina Artysty oraz miłe podniebieniu przekąski i wyśmienite armeńskie wina. Czyli wszystko tak, jak należy.

Poniżej nieco zdjęć z samego wernisażu, jak i późniejszej kontynuacji wieczoru.









poniedziałek, 8 stycznia 2024

W Nowym Roku 2024 zaczynam na ostro (w miarę możliwości).

Od czasu do czasu zdarza mi się popełnić jakiś akt - nie ukrywam, że z nadzieją patrzę w przyszłość i dumam o kolejnych analogowych sesjach z pięknymi kobietami.

Przygotowuję teraz mały projekt wystawienniczy, zatytułowany roboczo "Obsesje i Fetysze", wykorzystując niejakie doświadczenie, jakie zdobyłem w ciągu ostatnich dwóch dekad przy obróbce litowej rozmaitych starszych lub nowszych papierów fotograficznych.

Jako że świat rzeczywisty mierzi i męczy mnie od jakiegoś czasu, to fotografuję sobie, a później zamykając się w ciemni, zagłębiam się w wieloświaty, albo jak kto woli "międzyświaty", usiłując przenieść się do wielowymiarowej przestrzeni, nad którą w jakimś stopniu mogę zapanować i którą potrafię - antycypując czy prewizualizując - wykreować.

Poniżej kilka podwójnych ekspozycji, te same kadry lecz w różnej interpretacji, dodatkowo zmultiplikowane przez dwukrotną obróbkę w kuwetach z krótkim antraktem w odbielaczu. Wszystkie w formacie wystawowym 30 x 40 cm na współczesnych ciepłotonowych papierach Fomy (pierwsze cztery) oraz spleśniałych kilkudziesięcioletnich krajowych Fotonbromach wymoczonych w tonerze siarczkowym (trzy ostatnie fotogramy; śmierdziało zgniłymi jajami, ale warto było nos pomarszczyć).