czwartek, 30 września 2010

Moje zabaweczki

             Dwa narzędzia do kreowania nowej rzeczywistości. Obiektyw Azur kontrukcji Marka Mazura z Gdańska, umożliwiający stosowanie pokłonów oraz przesuwanie osi optycznej, oraz stary poradziecki/ukraiński shift, prostujący architekturę.
             Założyć je można np. do Nikona FM2 - cudownie prostego aparatu, który ma niewiele i wszystko co trzeba do szczęścia. Migawka wyłącznie mechaniczna z najkrótszym czasem 1/4000 sekundy, podwójna ekspozycja, pomiar światła przez obiektyw - niczego więcej nie trzeba.

       Oto pamiątki po tym, że kiedyś w Polsce istniał przemysł fotograficzny. Aparaty są proste, solidne, i niezawodne.
     Cacuszka z epoki przedelektronowej - dwa Rolleiflexy; ten z prawej na błonę typu 127 umożliwiającą zrobienie 12 zdjęć formatu 4 x 4 cm. Ten po prawej to klasyk, format klatki 6 x 6 cm i ostro rysujący Tessar 3,5/75 pozwala robić piękne portrety. Kiedyś to pokażę, na razie pozwalam sobie pokazać tylko aparaty. Może kiedyś czas pozwoli na wklejenie czegoś jeszcze.


 Klasyka sprzed czterdziestu lat: Zorki 4 w obiektywem 2,8/35 mm oraz z uniwersalnym celownikiem, który umożliwia ocenę pola widzenia obiektywu.
 Mieszkowa AGFA z podwójnym anastygmatem oraz rolkasetą. Obiektyw jest miękki przy pełnym otworze przysłony i pięknie rysuje.
 Kodak z początku lat dwudziestych. Rysik (dawno zagubiony) umożliwiał wpisywanie danych na negatywie przez specjalne okienko na tylnej ściance.
Składany aparat z lat 20-tych na płyty szklane formatu 9x12 cm. Wtedy to był format amatorski.
 Naparstnice i łubiny



Te zdjęcia wykonałem obiektywem Azur podłączonym do Nikona D90. Jak widać, stara optyka (bo szkła są od sowieckiego Industara) doskonale pracuje w połączeniu z nowoczesną cyfrową matrycą. Czas i przysłonę dobiera się doświadczalnie. Najlepiej walić z pełnej dziury - wtedy uzyskujemy piękne rozmycie wybranych fragmentów pola kadru.