wtorek, 28 kwietnia 2020

Happy Birthday to You in Casablanca, Mr President!

Muszę przyznać, że rozmaite widoki w okresie okołopandemicznym wychodzą zupełnie inaczej, niż w czasie epidemii stonki turystycznej. Przynajmniej mogłem skoncentrować się nad kompozycją kadru bez oglądania się na boki, czy mi kto weń nie włazi.
Jest w Gdańsku kilka miejsc, które sobie szczególnie upodobałem, a jako że woda to mój ulubiony żywioł, to zawsze jest gdzieś ona obecna na klatce naświetlonego negatywu.
Niedawno dowiedziałem się od kolegi Piotra, że niektóre aparaty dalmierzowe starego typu umożliwiają popełnianie wielokrotnej ekspozycji. Trzeba mocno wcisnąć spust migawki, a drugą ręką przekręcić pokrętło wybierania czasów migawki w lewo aż do oporu, po czym zwolnić spust. Można robić kolejną ekspozycję na tej samej klatce.
Dodatkowo, dalmierzowce umożliwiają bardziej swobodną kompozycję, jako że obraz jest widoczny w okienku wizjera przez cały czas, nie przerywany ani przez moment ruchem lustra. Dlatego też lubię lustrzanki dwuobiektywowe z tego samego powodu.
Do tego stary, o kilka dziesięcioleci przeterminowany negatyw ORWO NP 55, czyli czarnobiała błona kinematograficzna cięta na odcinki po około 1,70 metra i pakowana do starych kaset z odzysku.
Do zdejmowania widoków znadmotławskich użyłem tym razem 70 letniej Leici IIIf z przedwojennej konstrukcji Summitarem 2/50 z nakręconym żółtym filtrem dla pokreślenia rysunku chmur na błękitnym niebie. Jako że Summitar przyjmuje tylko właściwy dla oprawy tego szkła jeden rodzaj filtra ze specjalnym gwintem, to ucieszyłem się ogromnie, kiedy takowy filtr udało mi się kupić przypadkiem kilka lat temu.
Eksperymentowałem nieco z wywoływaniem starego filmu - z dobrym skutkiem używałem na początku Rodinala rozrobionego w stosunku 1:50. Jednak ostatni negatyw - właśnie ten naświetlony 26 kwietnia w Gdańsku nad kanałem portowym - moczyłem w moim ulubionym Kodaku HC-110, również rozrobionym 1:50 przez 16 minut. Ekspozycja mierzona dla czułości 50 ASA (nominalna dla ORWO NP 55 wynosi 80 ASA) pozwoliła na wydobycie większej ilości niuansów tonalnych niż w przypadku Rodinala, który poza tym wywołał się nieco słabiej. Amerykański wynalazek z lat 50-tych przeważył nad owocem geniuszu niemieckich chemików sprzed 1 wojny światowej. Tym razem nowsze okazało się lepsze.
Jako że na obiektywie siedział żółty filtr dwukrotny, to światło mierzyłem dla wartości 25 ASA. Okazało się jednak, że przy czasach 1/200 - 1/100 sekundy wartości przysłony wynosiły odpowiednio 5,6 oraz 8,0, co wystarczyło w zupełności do zrobienia ostrych i nieporuszonych zdjęć.
 
H. Bogart ustawił się najlepiej z całego towarzystwa. No, ale w końcu to przecież nieco szemrany gość.

Lubię mechatrony wychodzące z wody.
Ważne, by dobrze się ustawić.
In analogue we trust!
Trochę wiało i kręciło.
Coraz ich więcej.

piątek, 10 kwietnia 2020

Stanisławski i bodiaki. Wspomnienia z zaścianka Rzędziany.

Znany młodopolski pejzażysta Stanisławski często-gęsto malował na malutkich kawałeczkach tektury przydrożne chwasty, z których ulubione to "bodiaki". Faktycznie, fajnie wychodzą w kontrze na czarnobiałej błonie, tym bardziej później odbite i wywołane w licie. Popełniłem nieco sielskich widoczków kilka lat temu, wlokąc się ze statywem koło lokalnej drogi przy zaścianku Rzędziany niedaleko Tykocina. Nie widać tego, ale kilkaset metrów dalej hałasowała przelotówka z Warszawy do Białegostoku.
Do kamery założyłem drobnoziarnistą błonę Rollei RPX 100, którą po powrocie wywołałem w HC-110 rozrobionym z wodą w proporcji 1:63.

Korzystając z większej ilości wolnego czasu wyciągnąłem z koszulki stary negatyw. Naświetlony w mojej ulubionej Mamiyi C330f, do której założyłem onegdaj o wiele za rzadko używanego japońskiego Heliara 4,5/105. Posiada on tę miłą dla oka cechę, że głębia ostrości jest niewielka, lecz -jak sama nazwa wskazuje - wielce ostra przy podkręconej do f = 5,6 - 8 przysłonie. Daje też piekne rozmycie tła, tak pożądane w fotografii piktorialnej.

Czas wołania negatywu był dobrany zgodnie ze sztuką, w związku z czym z negatywu dobrze wyszły zarówno odbitki tradycyjne jak i litowe.
Z litem będzie jeszcze trochę zabawy - tym razem odbijałem na starym papierze RC Agfa MCP 310, który daje piękne kolory i przejścia tonalne, jednak przed włożeniem do zupy należy go namoczyć przez parę minut w letniej wodzie. Nie pomyślałem o tym, i na wywołanym papierze widoczne są miejsca, gdzie na moment zatrzymał się wywoływacz w trakcie wkładana naświetlonego papieru do kuwety. Mają one postać jaśniejszych miejsc - nie występuje to przy wołaniu innych papierów, szczególnie barytowych. AGFA wymaga jednak innego postępowania.
Niemnie jednak mam wglądówki i wiem, które ujęcia warto powtórzyć w większym formacie.
Bodiaki. Mamiya C330f, Heliar 4,5/105 mm, filtr żółty, statyw. Błona Rollei RPX 100. Papier AGFA MCP 310 RC. Wywoływacz litowy własny ORWO 70.

Przydrożne chwasty, droga gruntowa przy zaścianku Rzędziany. Parametry j.w.

Kilkaset metrów dalej cywilizacja. Parametry j.w.