wtorek, 19 marca 2019

Czary ze starego papieru ORWO. Widoki Motławy 24.02.2019.

Od czasu do czasu stosuję rozmaite kombinacje aparatów/filmów/wywoływaczy/papierów fotograficznych/wywoływaczy do tychże.
W dawnych, na szczęście minionych czasach - chociaż trochę niedobitych politruków jeszcze by się znalazło, lecz uzbrójmy się w cierpliwość - kupowało się to, co było, nie zawsze licząc się z pieniędzmi. W realnym socjalizmie, szczególnie peerelowskim, brakowało wszystkiego. No więc jak rzucili papier fotograficzny czarno-biały produkcji NRD, to kupowało się się rolę do obróbki prawie przemysłowej o szerokości 1 metra, a potem cięło piłą ręczną przy świetle czerwonym - nomen omen.
Wiele z tych skarbów latami zalegało piwnice, no bo przecież od razu nie sposób było wszystko przerobić.
Trochę tych cudów - np. bromek potasu, hydrochinon w ilościach nie do przerobienia przynajmniej za żywota mego, czy papier BBN 111 - trafiło do moich rąk dzięki dobrej woli Sławka Fiebiga.
Kombinacja ciekawa, ale lit dużo zniesie. Kamera to ciężki klamot TLR Mamiya C330f, za to z cudowną optyką wzorowaną na przedwojennych konstrukcjach niemieckich. Film to całkiem współczesny Ilford HP 5 Plus wołany w nie przeterminowanym (jeszcze) HC-110. No i wreszcie papier barytowy ORWO BBN 111 moczony w moim własnym, w ciemni składanym ORWO 70 (receptura wg Ilińskiego, Materiały fotograficzne czarnobiałe, Warszawa 1976). Bromek potasu sprzed czterech dekad, reszta świeża, produkcji polskiej chemii. Przynajmniej to nam zostało.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz