sobota, 30 czerwca 2018

Neoartdecowskie renowacje 1

Mój starszy syn od jakiegoś czasu stał się fanem mebli z okresu PRL-u, tych robionych do ok. 1960 r. czyli nawiązujących do międzywojennego stylu art deco, jednak znacznie uproszczonego - bez czeczotowych fornirów oraz błyszczącej politury, z odpryskującym po kilkudziesięciu latach lakierem nitro oraz z fornirami głównie dębowymi. Zachowano jednak zaokrąglone kształty na krawędziach, formy były takie, że z mebelków kupowanych w różnych okresie można było sobie utworzyć w miarę jednolity stylistycznie zestaw.
Generalnie - są to bardzo solidne meble, oparte na płycie stolarskiej, które po poddaniu renowacji mogą ozdobić każde wnętrze.
W chwili obecnej zyskują one na wartości chociażby z tego względu, że znany skandynawski producent ogromnie popularnych mebli oznajmił, że za kilka lat wszystkie meble będą produkowane z wiórów - przynajmniej u niego.
Meble z lat 50-tych oraz 60-tych dożywają swoich dni na strychach, w piwnicach lub na balkonach, gdzie zmienna aura zakańcza ich żywoty - następnie lądują na śmietnikach, ginąc bezpowrotnie, chyba że zobaczy je argusowe oko mojej latorośli.
W chwili obecnej zajmuję się renowacją komody - podstawki pod witrynę z ok. 1956-1960 r. Była ona mocno zniszczona, jednak dobra jakość materiałów wyjściowych sprawia, że warto zabrać się za jej odbudowę.
Poniżej kilka ujęć różnych mebli z okresu realnego socjalizmu, którym dałem szansę na nowe życie - w przeciwieństwie do badziewnego systemu realnego socjalizmu wykonanych solidnie z szansą na drugi żywot.
Po uzupełnieniu ubytków i oczyszczeniu z paskudnego lakieru nitro można je pokryć bejcą - ja używam koloru wenge - po czym można położyć od kilku do kilkudziesięciu warstw politury na szelaku. W tym momencie zyskują nie tylko na urodzie, ale i na szlachetności z racji użytych materiałów oraz ilości włożonej pracy.
Szafa trzydrzwiowa za 100 zł z opróżnianego mieszkania po renowacji - uzupełnione ubytki, krawędzie pokryte bejcą wenge, następnie kilka warstw politury na szelaku. Nowe okucia mosiężne oraz klucze.

Komoda z nadstawką za kolejne 100 zł. Nadstawka po renowacji, tjpo usunięciu lakieru nitro, pokryciu bejcą na krawędziach oraz politurą. Dół przed renowacją.

Komoda z ok. 1956 r. w trakcie uzupełniania ubytków, czyszczenia ze starego lakieru i szpachlowania. Stary odstający fornir podklejany białym klejem wikolowym pod obciążeniem (krążki ze sztangielek - po lewej) albo przy użyciu ścisków do drewna (prawy górny róg). Słupek od drzwi prawych zbutwiał - obecnie zdemontowany; będzie odtworzony z nowej kantówki sosnowej, fornirowany, bejcowany oraz politurowany.

Lewy bok komody j.w. - doklejanie odstającego forniru, zdemontowana tylna lewa noga - lata temu ktoś usiłował zamocować ją przy pomocy wielu gwoździ oraz stalowego kątownika oraz 6 wkrętów - nie pomogło, i tak się ruszało. Ja zrobię to na kołki oraz biały klej wikolowy, bez zbędnego metalu. Na razie trzeba powyciągać gwoździe oraz przykleić nowy fornir.

Część centralna komody od frontu między drzwiczkami - teraz zrobię z niej trzecie drzwiczki, tak dla jaj. Stan po pierwszym politurowaniu, które pięknie podkreśla rysunek słojów drewna.

Something new - szafeczka znaleziona kilka dni temu na śmietniku. Lata 60-te, ubytków nie ma, strasznie brudna, ale po oczyszczeniu powinno być pięknie. Zobaczymy jak się zrobi.

Lewa strona - długo stało na balkonie, fornir odstaje, trochę grzyba, płyta paździerzowa napuchła od wilgoci. Będzie trochę zabawy, bo to doprowadzić do ładu.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz