środa, 16 października 2024

Ogrody zen część druga, a nawet trzecia - 12.10.2024.

Część druga kadrów z tego samego negatywu, zaś łącznie trzecia; nic szczególnie skomplikowanego, jak się zdaje. Fotografia właściwie o niczem (piszę tak, bo przypomniał mi się tekst kolegi Wojtka ze studiów: "O czem wy właściwie mówicie na tej filozofii? O Niczem".). Jednak przypadkowe piaszczysto-kamienne struktury ułożone tak, jak natura i lemiesze pługa chciały (poza ostatnim kadrem), dosyć mi się podobają.





Tutaj nie natura chciała, tylko ja!

 


poniedziałek, 14 października 2024

Ogrody zen oraz szkutnictwo ludowe na ziarnistym niemieckim filmie, 12.10.2024.

Niekiedy zmiana miejsca lub sytuacji oraz światła pociąga za sobą pojawienie się znienacka nowej koncepcji artystycznej. W sobotę 12 października znów wybrałem się nad niewielkie jezioro w Żurominie, przy którym poprzednio urzekły mnie ślady pozostawione przez ciągnik oraz pług na kamienistym kaszubskim poletku położonym na pagórku nieopodal. Pogoda była piękna, słońce świeciło i było tuż po swoim zenicie w południe, cienie kładły się ostro i kontrastowo. 

Zamieniłem aparat na ostatni model kultowej manualnej lustrzanki - tym razem był to Nikon FM3a z hybrydową migawką i nowoczesnym pomiarem światła; w wizjerze tego aparatu widać 97% tego, co obejmuje obiektyw. Jest to znaczny postęp w porównaniu z użytym tydzień wcześniej Nikonem FE z 1977 r. Chcąc mieć szerszy kadr podpiąłem do niego zabytkowego Nikkora-H 3,5/28 z założonym ciemnoczerwonym filtrem Marumi. Filtr ten posiada własne powłoki przeciwodblaskowe, co przy vintage'owym szkle produkowanym chyba jeszcze do wcześniejszych dalmierzowców firmy Nippon Kogaku w latach 50-tych było z gruntu uzasadnione. Obiektyw ten jest - jak dla mnie - nieco za ciemny, szczególnie wychodzi to przy nakręconych filtrach; tutaj użyłem ciemnoczerwonego, więc musiałem się nieco pomęczyć przy ustawianiu ostrości.

Do puszki założyłem nowy, jeszcze przeze mnie wcześniej nie testowany film Rollei RPX 400. We wnętrzu pudełeczka producent podał czasy i proporcje chemii do wywoływania przy czułościach 400 oraz 800 ASA. Przez moment zastanawiałem się nad ustawieniem tej wyższej czułości, ale w końcu na dobry początek postanowiłem, że zadam czułość nominalną i wywołam tak, jak podaje Herr Hans O. Mahn ze Stapelfeld. Film moczyłem przez 14 minut (20 C-gradusów) w złożonym samodzielnie D76H rozcieńczonym w proporcji 1+1.

Po wywołaniu uznałem, że negatyw jest trochę za słabo kryty, aczkolwiek przy zachowaniu wszystkich szczegółów światłach i cieniach. Po zeskanowaniu okazało się jednak, że kadrom niczego nie brakuje. Ziarno jest dość czytelne, ale niewiele większe niż na zabytkowym Polypanie 50, którego użyłem poprzednio. Niedługo wieczory będą dłuższe, a ja powrócę do techniki litowej w mokrej ciemni. Mam nadzieję, że finalnie będę zadowolony.

Sądzę, że następnym razem ustawię czułość na 320 ASA i wywołam jak wyżej. Podobnie postępuję przy Kodaku TRI-X i z wyników jestem zadowolony; może uda się także w przypadku produktu Rollei.

Podczas tego chyba już ostatniego w tym sezonie krótkiego pleneru nad żuromińskim jeziorkiem popełniłem po dłuższej przerwie kilka podwójnych ekspozycji, aczkolwiek na filmie dominują pojedyncze, mocno ograniczone konceptualnie albo też szersze piktorialne kadry w stylu fotografii ojczystej. Jest też parę ujęć inscenizowanych, które wejdą w skład większego cyklu "Ogrody zen w polskim krajobrazie", będącego swoistym żartem i nawiązaniem do koncepcji "drugiej Japonii", która oczywiście nie miała nic wspólnego z filozofią z Dalekiego Wschodu. Trochę się jednak tymi kamiennymi ogrodami zainspirowałem :)









niedziela, 6 października 2024

Kamienny ogród japoński oraz szkutnictwo ludowe Kaszub

 W ostatnią niedzielę września wybraliśmy się z Asią na wędrówkę po okolicznościach przyrodniczych w pobliżu naszego domku nad jeziorem. Słońce pięknie świeciło, na szyi dyndał zabytkowy Nikon FE (1976) z nieco młodszym Nikkorem AiS 2/35 i z przykręconym czerwonym filtrem. Wewnątrz puszki znajdował się przeterminowany o jakieś dwie dekady Polypan 50. Fajny materiał, onegdaj kupowałem go w puszkach po 50 m i w ciemni nawijałem sobie do starych rozbieralnych kaset.

Tym razem zaniżyłem nieco czułość do 40 ASA, wywołałem zaś normalnie w HC-110 rozbełtanym w proporcji 1:63 w czasie 17 minut. Wyszło jak trzeba, z fajnym kontrastem i wszystkimi szczegółami w światłach oraz cieniach. Będzie co litować za jakiś czas.

Prócz fajnego i dobrze oświetlonego lasu wokół małego jeziora i wyschniętego bagienka, a także naprawianych leżących na brzegu dwóch płaskodenek rybackich zwróciłem w pewnym momencie uwagę na fakturę zaoranego pola z widocznymi i ostro rysującymi się ziarnami gleby oraz kamieniami różnej wielkości. Bruzdy po pługu oraz ślady opon skojarzyły mi się nagle i niespodziewanie z ogrodami zen, inaczej japońskimi ogrodami kamiennymi, zwanymi Kare-sansui, których celem jest wyrażenie natury wszechświata, m.in. poprzez zagrabienie w rzędy żwiru czy ułożenie skał lub kamieni na małym obszarze. Do tego dochodzą odpowiednio posadzone rośliny. 

Nad wzorami stworzonymi przez pług oraz opony ciągnika - względnie rytmiczne i regularne, aczkolwiek ze sporą dozą chaosu - rozciągało się piktorialne niebo, stanowiące maleńki fragment universum. Tradycja japońska, w gruncie rzeczy jej swobodna interpretacja, oraz neopiktorialim będący pastiszem mistrza Bułhaka (on chyba by nie użył ostro rysującego Nikkora i małego obrazka) utworzyły syntezę dwóch przeciwstawnych miejsc i cywilizacji. Ale niebo i wszechświat to skutek działania tego samego Stwórcy.