czwartek, 3 maja 2018

Światła i cienie. Jantar 3 maja 2018.

Czasem dobrze jest poćwiczyć sobie tradycyjną fotografię czarnobiałą chociażby po to, by sprawdzić jak działają różne wywoływacze w połączeniu z emulsjami o rozmaitej czułości.
Tym razem do Nikona FE podpiąłem jasny standard 1,4/50 i założyłem jasnożółty filtr, by nie zabierać niskoczułemu negatywowi Polypan 50 ASA za wiele światła, ale mimo wszystko podkreślić chmury na jasnym niebie. Ostatnio używam głównie tego manualnego obiektywu, który jest fenomenalnie ostry, a zarazem plastyczny. Ostrzenie nim to prawdziwa przyjemność. Aksamitny opór i obraz dosłownie wyskakujący w momencie wyostrzenia pozwalają wierzyć w to, że plastykowa cywilizacja jeszcze nie wszędzie dotarła.
Droga do Jantara w Jaguarze kolegi Wiesława minęła błyskawicznie, godzina była wczesna i ruch niewielki, więc przed 09.00 byliśmy już na plaży w Jantarze w czymś, co dość eufemistycznie nazywają tam portem rybackim. Ot, dwie wyciągarki, kilka drewnianych łodzi (bardzo dobrze utrzymanych) i szeroka piaszczysta plaża.
Słońce powoli wychodziła zza chmur, wiał sobie wiatr, na szczęście głów nie urywało i przejaśniało się z każdą chwilą.
Z podziwem patrzyłem na Wieśka, który do Nikona D4 podpiął Nikkora 2/200 - nie wiem ile to waży, ale średnica obiektywu robi wrażenie.
Klepnąłem kilkanaście zdjęć, potem pojechaliśmy do pobliskiego wydmowego lasu, gdzie było spokojniej, słońce zaczęło przygrzewać, zmieniłem filtr na zielony, bo rozjaśnić świeże listki na krzewach i ściółkę.
Lasem poszliśmy w dół ku plaży, gdzie zafascynował mnie śmietnik po brzegi wypełniony butelkami i puszkami po piwie. Sporo śmieci walało się wokoło, bo pojemnik był za mały na to, co pozostawili po sobie świętujący rodacy. Tam odpaliłem Zorkę 4 z zamontowanym na stałe pinholem 0,2 mm, ale nie udało mi się skończyć filmu, gdyż zza drzew wyłoniła się ogromne sine chmurzysko, zwiastujące rychłą ulewę. Szybkim krokiem wróciliśmy do samochodu; gdy doń wsiadaliśmy, o dach zabębniły pierwsze krople deszczu.
Po powrocie wywołałem jedyny ukończony film, czyli rzeczonego Polypana, którego daty produkcji nikt już nie pamięta. Zresztą, podobnie jest z oryginalnym Rodinalem Agfy, który rozbełtałem z wodą w proporcji 1:50. Rodinal podkreśla ziarno, ale w przypadku niskoczułego filmu nie ma to większego znaczenia.
Skanowanie i niewielka zabawa suwakami dla świateł i cieni pozwoliły klatkom uzyskać odpowiednią siłę wyrazu. Jako że skaner uwypukla wszystkie paprochy na negatywie, które przykleiły się do mokrej emulsji w czasie suszenia, to odpaliłem program, by wyplamkować najbardziej irytujące białe punkty. Na odbitkach naświetlonych innym źródłem światła pod powiększalnikiem większość z nich nie będzie widoczna. Na sam koniec wszelkiemu złu zaradzi pędzelek z cienkim szpicem zanurzony w tuszu rozcieńczonym wodą.
Przy praktykowanej przez mnie sztuce litu ta ostatnia operacja może okazać się zbędna.
Nikon FE, Nikkor 1,4/50 z żółtym filtrem 1,4x. Polypan 50 (2005?) wołany w Rodinalu 1:50 przez 16,5 min.

Woda twarda, było sporo plamkowania, ale tonalność mnie zadowala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz