Po pierwsze dlatego, że to taka pierwotna technika, opracowana przez Johna Herschela na początku XIX wieku, dająca śliczne błękity, który to kolor uwielbiam.
Po drugie, odpowiada mi jej niepowtarzalność, podobnie jak w przypadku odbitek wołanych w licie.
Po trzecie, pozwala na dużą zabawę formami wszelkiego rodzaju, np. naświetlać można papier z odbitymi cieniami rozmaitych przedmiotów, np. roślin, paciorków, i łączyć to z negatywami albo i nie.
Można również wpływać na kolorystykę oraz trwałość finalnego dzieła mocząc je np. w esencjach herbat różnych lub w kawie.
Ponadto zassanie taniny przez emulsję cyjanotypiczną przedłuża żywotność odbitek.
Roślinki odbite na własnogębnie oplutej wcześniej emulsji. Podkolorowane akwarelami. |
Roślinki namoczone i pieczone przez godzinę pod szybą. |
Negatyw 120, roślinki częściowo unieruchomione i poruszane przez wiatr w trakcie naświetlania. Tonowanie w herbacie zielonej. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz