wtorek, 28 grudnia 2021

Chwalipięta cz. 3, a może nawet 4. XXVI ogólnopolski Konkurs Fotografii Portret w Trzciance.

 Rok zbliża się ku końcowi, ogólnie nie był zbyt dobry, jako że żyjemy w ciekawych czasach, niemniej jednak fotograficznie jestem z siebie stosunkowo zadowolony.

Poczta Polska doręczyła mi dość silnie wymiętą kopertę bąbelkową zawierającą dyplom za zajęcie III miejsca oraz katalog wystawowy XXVI Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii PORTRET w Trzciance. 

Zostało mi jeszcze całkiem sporo niekiedy mocno nieprzewidywalnych zabytkowych a tym samym mocno przeterminowanych papierów fotograficznych nadających się już tylko do wymoczenia w zupie litowej. Ponieważ tego rodzaju działalność artystyczna wydaje się zyskiwać pewne uznanie jurorów, więc będę ją kontynuował. Zacząłem wczoraj - tym razem naświetlałem starusieńkiego Fotonbroma; nigdy jeszcze nie wywoływałem tak długo jednej odbitki. Wkurzony poszedłem zrobić herbatę, przeczytałem kilka rozdziałów powieści sensacyjnej; po około 80 minutach obraz w cieniach ściemniał na tyle, że zdecydowałem się przerwać, utrwalić, po czym zapaliłem światło. Okazuje się, że nawet wymęczona obróbka nie zaszkodziła ładnej dziewczynie. Ale następnym razem będę dłużej naświetlał pod powiększalnikiem, no i dam więcej koncentratu ORWO 70 do ciepłej wody. Niestety, barytowa AGFA powoli się kończy. 


Reprodukcja wysłanego fotogramu na papierze AGFA MCP 312 RC 30,5 x 40,6 cm. Odbitka litowa w ORWO 70.

Żałuje, że katalog jest czarno-biały, ale to pewnie kwestia kosztów.




piątek, 17 grudnia 2021

Chwalipięta cz. 2. XIX FOTO ODLOT z Rzeszowa.

 Parę godzin temu Poczta Polska doręczyła paczkę z Rzeszowa. Miała dziwny wymiar i nietypową grubość. Zdawało mi się na początku, że wewnątrz jest jakaś książka, ale była tam kartonowa okładka Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie zawierająca katalog wystawy XIX Międzynarodowego Niekonwencjonalnego Konkursu Fotograficznego "Foto Odlot" (wystawa w Galerii WDK w Rzeszowie w grudniu 2021) oraz kartonowe pudełeczko ze złotą plakietką; to ostatnie ucieszyło mnie, jako że podobnego artefaktu do tej pory w moich zbiorach kuriozów fotograficznych nie posiadałem. 

Na wystawę pokonkursową zakwalifikowały się moje 2 zdjęcia, w tym wyróżniony portret Sandry na przeterminowanym czterdziestoletnim negatywie ORWO NP7 (wywołany w D-23 złożonym wg receptury od Ilińskiego) i odbity na czterdziestoletnim plastykowym papierze AGFA MCP 312 RC semimatt (wywoływacz ORWO 70 wg nieocenionego Ilińskiego).

Znów powtarzam, że poczułem się niczym pterodaktyl świeżo odkopany i wystawiony na widok publiczny; jestem przypuszczalnie jedynym autorem, który na konkurs posłał zdjęcia w technice analogowej, wymoczone w tradycyjnej chemii od początku do końca. No i te materiały, które często trafiały na wysypiska. 

Niedawno na facebooku widziałem zdjęcie śmietnika koło jakiego angielskiego collegu, z wyrzuconymi kompletnymi powiększalnikami (chciałbym mieć takie w ciemni naszego GTF). Ja mojego nie wyrzucę od razu, najpierw zapytam, czy ktoś nie zechce (w swoim czasie).


Strona z katalogu ze zdjęciem Sandry.

Bardzo solidny artefakt, może dam na ścianę.


Chwalipięta... c.d. "Źródła" w Wągrowcu.

 No i fajnie, w zbiorach mam kolejny ładny katalog z wydrukowanymi moimi zdjęciami. Dochodzę do wniosku, że powinienem zmienić sposób opisywania odbitek litowych, jako że dotychczasowy wywołuje (nomen omen) pewne niezrozumienia. Albo ja nie rozumiem intencji. 

Tak czy owak, w katalogu pokonkursowym (ogromnie cieszę się z wyróżnienia oraz ekspozycji na wystawie) na dwóch lekko erotyzujących wizerunkach femme fatale napisano, że negatyw jest z 1985 r. Owszem w tym roku wyprodukowano używaną przeze mnie błonę kinematograficzną ORWO NP7, jednak naświetliłem ją dopiero w tym roku - bodajże na wiosnę, wywołałem w D-23, który sam sobie złożyłem - żadna sztuka, wystarczą dwa składniki oraz dokładna waga - po czym zrobiłem odbitki na papierze AGFA MCP 310 RC z połowy lat 80-tych XX wieku. 

Ale to w gruncie rzeczy nieważne; czepiam się mając historyczne skrzywienie niedoszłego archiwisty. Ważne, że zdjęcia zostały zauważone, wyróżnione, oraz że sobie wiszą. Następnym razem zrobię chyba cyjanotypie albo odbitki solne. Zobaczymy.


Jury ogląda moje odbitki, więc zreprodukowałem zdjęcie z katalogu.

Zdjęcia w katalogu, ale wisi więcej.

Mam szczęście do Poznania - kiedyś udział w wystawie, a tutaj wielokrotne ekspozycje wykonane w trakcie spaceru po wernisażu "Śladami Mistrzów".

Miałem przyjemność zostać zawieszonym w dobrym towarzystwie obok prac Bogusława Biegowskiego. Może kiedyś dojdzie do jamu litowego?


piątek, 10 grudnia 2021

XL KOF - Konfrontacje Fotograficzne w Gorzowie Wielkoplskim 2020 (2021).

 Pandemia sporo poprzesuwała, żeby nie powiedzieć, że zrobiła spory..eee. bałagan w różnych planach, w tym konkursowo-wystawienniczych.

Po rocznej obsuwie doczekałem się miłej informacji, że mam wyróżnienie, miejsce na wystawie pokonkursowej, w katalogu oraz nagrodę w XL KOF w Gorzowie Wielkopolskim.

Czytając komentarz Jury poczułem się nieco jak dinozaur lub inna skamielina. Otóż zostałem określony jako: "...autor jedynych, tradycyjnie wykonanych fotografii w tegorocznym konkursie fotograficznym w Gorzowie. Cykl sepiowanych montaży ze starego miasta w Gdańsku, nawiązywał klimatem do starych fotografii Atgeta. Bez wątpienia, zdjęcia te wykonane były ze sporą biegłością autora w klasycznych technikach światłoczułych".

Smutne nieco jest to, że jako jedyny zdaje się moczyłem papiery w wywoływaczu litowym (żadnej sepii nie było, słowo) po naświetleniu ich pod powiększalnikiem. W odróżnieniu od Eugene Atgeta nie robiłem dokumentacji dla artystów (jak to on sam określał), tylko podwójne ekspozycje na negatywie, by uzyskać efekt niejednoznaczności oraz impresyjności, o co guru dadaistów a zarazem konsekwentnemu dokumentaliście raczej nie chodziło. Tak więc moim zdaniem "Widoki Motławy" to nie inspiracja Atgetem, tylko raczej podwójnymi ekspozycjami popełnianymi coraz chętniej od lat dwudziestych ubiegłego wieku. Akurat dadaiści przyjęliby to chyba z uznaniem, i tyle wspólnego z francuskim mistrzem wielkiego formatu. Ach, faktycznie jeszcze jeden punkt styczny - Atget także używał metod, czy raczej materiałów uważanych w latach 20 XX w. za przestarzałe. Tak więc Jury nie miało w pełni racji, a zarazem ją podświadomie znalazło - ta dwoistość bardzo mi odpowiada.

Natomiast mój drugi wyróżniony cykl "Kształt idealny" to faktycznie montaże, inaczej sandwiche, czyli dwa negatywy 6x6 cm złożone ze sobą i również wywołane w licie.




 


poniedziałek, 6 grudnia 2021

Divine Beings I.

 Od niedawna zacząłem myśleć na cyklem wielokrotnych ekspozycji przedstawiających portrety kobiet; także akty, akty zakryte, jakieś improwizowane sytuacje, gdzie nic nie byłoby oczywiste, i gdzie celem podstawowym byłoby pokazanie piękna kobiet na czarno-białych materiałach analogowych.

Poniżej pierwsze próbki z Darią, mam nadzieję, że nie ostatnie. Do przemyślenia pozostają układy sylwetek i kończyn w przypadku podwójnej ekspozycji; zauważyłem, że muszę zwrócić większą uwagę na stabilizację aparatu na statywie, gdyż po sesji stwierdziłem, iż lekko poluzowała mi się głowica statywowa i w niektórych przypadkach kontury nie pokrywają się, co osłabia zakładany efekt.

Niemniej jednak ze samej sesji jestem dość zadowolony, każde kolejne podejście powinno zbliżać do zakładanego wyniku.

W trakcie sesji używałem jednego prostego i taniego halogena na statywie, do tego Mamiya 645 1000S z obiektywami 2,8/80 (Sekor) oraz Flektogon 4/50 oraz Biometar 2,8/120 od P6 przez Carl Zeiss Jena, wreszcie ukraińskie rybie oko Arsat 3,5/30 mm - te dwa ostatnie przez chińską przejściówkę M645/P6. Miałem lekki problem z ustawieniem ostrości, ale to raczej moja pogłębiająca się wada wzroku niż inne przyczyny. Ciekawe, że problem nie wystąpił przy standarcie 2,8/80 od Mamiyi 645. W aparacie średnioformatowym miałem świeżą błonę Fomapan 400, którą następnie wywołałem w HC-110 1:63. Do tego zabawa z Nikonem F3 i Nikkorem 2/35 oraz rybim okiem 16 mm i tzw. Mazuronem czyli przerobionym obiektywem Industar 3,5/50 od Zorki z dołożoną opcją tilt&shift. Przeterminowany film kinematograficzny ORWO NP7 (ok. 1985-88) wywołałem w złożonym w domu D-23. Owa zupa ma tę piękną cechę, że filmy w niej wymoczone zawsze dobrze wychodzą. Do Zorki z pinholem także założyłem ORWO NP7, ale tego filmu jeszcze nie skończyłem. Daria spieszyła na siłownię.

Mamiya 645 1000S z Sekorem 2,8/80 mm. Błona Fomapan 400 w HC-110 1:63.

j.w.


j.w.

Kamera j.w. Prawdopodobnie Flektogon 4/50 od P6.

M645 1000 z 2,8/80.


Nikon F3, Mazuron 3,5/50 tilt. ORWO NP7 w D-23.


piątek, 3 grudnia 2021

A jednak sobie wisi! OFFO 2021 w Jastrzębiu-Zdroju. Galeria "Ciasna".

 Tym razem bez nużących opisów - link do Galerii "Ciasna" w Jastrzębiu-Zdroju, gdzie Witek Englender zechciał pokazać nieco moich litów. Wisieć w dobrym towarzystwie to satysfakcja!

https://www.zonerama.com/OFFO/Album/7788811?fbclid=IwAR0zy9bl8u8YFUS4OUu04Z7WLsNFYOBN_hlTXVc6oiBy0euN4hNXUFqJWNU

Some fine or lith printing

 Tym razem nie moja ciemnia, tylko Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego, i nie moje zdjęcia, tylko Jacka Kozłowskiego z kwietnia 1981 przedstawiające artystę wszechstronnego Andrzeja Strumiłłę w jego pracowni. Działanie nasze wpisuje się chyba w pojęcie "archeologii fotografii", dość szeroko rozumianej.

Chemia ORWO 70 została użyta do wywołania pięciu odbitek litowych formatu 24x30 cm: dwóch na papierze AGFA MCP 310 RC, trzech na twardym Fotonbromie 111 CK.

Wywołało się dość szybko, jako że zupę rozrobiłem ciepłą, w temperaturze ok. 35 stopni. Efekty mocno vintage & piktorialne, ale tak to się wywołuje. Negatyw Fotopan z początku lat 80-tych XX w.

Zdjęcia dokumentacyjne komórkowe Jacka Kozłowskiego i Andrzeja Pawłowskiego.

Andrzej Strumiłło na papierze AGFA MCP 310 RC 24x30 cm. Fot. J. Kozłowski

AGFA MCP 310 RC. Fot. J. Kozłowski

Fotonbrom 111 CK twardy. Fot. J. Kozłowski

Odbitki na Agfie już suche. Fot. J. Kozłowski

Porównanie efektu na dwóch różnych papierach. Fot. A. Pawłowski

Po prawej Krokus 4 z Mikarem 4,5/55 użytym do powiększeń.

Fot. A. Pawłowski

Fot. J. Kozłowski


poniedziałek, 15 listopada 2021

Cisza panuje w Kątach Rybackich.

Raz był Jantar, do którego lubię wracać. Bardzo mi odpowiada szum morza, fale przyboju i stare łodzie rybackie wyciągnięte na złocisty piach. W kolejnym tygodniu -31 października - wybraliśmy się do Skowronek (Skowronków? - mam wątpliwości, jak to odmieniać). Chciałem sobie po rocznej przerwie popatrzeć na przekop Mierzei Wiślanej, a przy okazji klepnąć kilka zdjęć w sąsiadującym lesie, gdzie można znaleźć piękne stare, powyginane sosny. Niekiedy pomiędzy pniami drzew i krzakami coś się poruszy; raz ludzie, rzadziej sarny.

Jednak fotograficznie znacznie ciekawszymi znalazłem Kąty Rybackie, a raczej znajdujący się tam port z jachtami, lodołamaczami wiślanymi, kutrami oraz bardzo ładnie wyglądającymi dwiema replikami barkasów zalewowych. Było na tyle kolorowo, że wyjątkowo odpaliłem cyfrę, robiąc dokumentację. Jednak znalazły się też motywy dla podwójnego naświetlenia w Mamiyi 645 1000. Wtedy dysponowałem tylko jednym obiektywem, Sekorem 2,8/80, zresztą bardzo ładnie rysującym, i nakręconym nań pomarańczowym filtrem Cokin, który bardzo ładnie przyciemnił niebo, uwidaczniając zarazem chmury. Naświetliłem błonę Rollei Superpan 200, wczoraj wywołałem ją w złożonym w domu D-76 rozcieńczonym w proporcji 1+3 (20 stopni C, czas 22,5 minuty). Wyszło jak należy, błona pracuje bardzo fajnie, ziarno jest równie i nie za duże, tonalność i detaliczność piękna wielce; całkiem też lubię Fomę 200, jednak bardziej odpowiada mi nieco sztywniejsze podłoże i nieco mniejsze ziarno emulsji błon Rollei.

Mamiya 645 1000, sekor 2,8/80 + filtr Orange; błona Rollei Superpan 200 wołana w D-76 1+3.

Barkas zalewowy i stary kuter. Nikon D610, Nikkor 2,8/80-200.

Fajnie, że komuś zechciało się zrekonstruować starą tradycyjną łódź.


Stary lodołamacz wiślany, obecnie służący chyba jako holownik i jednostka do wszystkiego przy budowie przekopu.

Sosna w Skowronkach, tuż koło przekopu. Mamiya 645 1000, Sekor 2,8/80, filtr Orange. Rollei Superpan 200. Zdjęcie z ręki, jak wszystkie powyżej.


poniedziałek, 25 października 2021

Jantar 24.10.2021 - kolejna odsłona i nowy/stary sprzęt oraz materiały B&W.

 Parę tygodni temu coś mi odbiło i postanowiłem nabyć nowe narzędzie do uprawiania sztuki czarnobieli. Owo narzędzie to Mamiya 645 1000, czyli mały średni format bez wymiennych tyłeczków, co nie jest mi potrzebne, jako że i tak naświetlam wyłącznie czarno-białe negatywy srebrowe, bo lubię sam wywoływać. Obiektyw to Sekor 2,8/80 (jeżeli ktoś posiada zbędny 1,9/80, to chętnie odkupię). Nakręciłem na niego filtr pomarańczowy Cokin 85B dla podkręcenia nieba oraz innych barw chłodniejszych, do środka włożyłem (jeszcze) nie przeterminowaną błonę Rollei Superpan 200; w rezerwie miałem Minoltę XD 7 z trzema obiektywami: 2,8/28 z filtrem żółtym, Heliosa 2/58 mm z filtrem pomarańczowym, no i wreszcie mój ulubiony Rokkor 1,7/50 z filtrem pomarańczowym. W kamerze małoobrazkowej był silnie przeterminowany ORWO NP55, który naświetlałem dla czułości 64 ASA, wywołując w HC-110 1:50. 

Tutaj  nastąpiło zdziwienie - otóż ORWO wywołał się z lekkim pomarańczowym zafarbem celuloidowego podłoża; pierwszy raz spotkałem się z podobnym zjawiskiem, zastanawiając się przez cały czas, co też skopałem. Na szczęście, pomijając dziwaczny zafarb, negatyw jest w pełni użyteczny.

Błonę Rollei 200 wywołałem w złożonym onegdaj D-76 wg receptury mistrza Ilińskiego (1976 r.), rozrabiając go z wodą w proporcji 1 + 3. Otrzymałem dość delikatnie kryty negatyw, z którego powinny wyjść miłe sercu memu lity. Ale najpierw trzeba odpalić powiększalnik, zaś na to potrzebuję nieco czasu.

Mamiya 645 z Sekorem 2,8/80 oraz filtrem pomarańczowym, f = 8,0, statyw. Rollei Superpan 200 w D-76 1+3. Lekkie plamkowanie w Photoshopie.
j.w.

j.w.

j.w.

Minolta XD 7, ORWO NP 55 (64 ASA) w HC-110 1:50. Obiektyw Helios /?/.

j.w. Bez plamkowania. Chyba Helios 2/58 z filtrem pomarańczowym.

Minolta XD 7, Rokkor 1,7/50 z filtrem żółtym. Palec mi się odcisnął.


czwartek, 7 października 2021

Klimaty w Jantarze. 25.09.2021 (cz. II).

 Ten post stanowi kontynuację poprzedniego, dobrze jest też obejrzeć go porównując ze skanami z negatywów. Poniżej kilka reprodukcji odbitek litowych wywołanych w złożonym niedawno ORWO 70 (podobny do ID-13 Ilforda, ale z większą nieco ilością bromku potasu).

Naświetlałem i moczyłem wyłącznie zabytkowe i przeterminowane papiery fotograficzne dwóch firm, które padły (AGFA) albo zostały za bezcen sprzedane (FOTON). O ile papiery AGFA wywołują się w brązowej zupie dając ciepłe światła w odcieniach brązu albo różu (najstarsze), to Fotonbrom wywołuje się na szaro-kremowo-biało. Jedno i drugie mi się podoba. 

Naświetlałem film ORWO NP55 (ekspozycja na 64 ASA, wołanie w HC-110 1:50) w starej Minolcie XD 7 z Rokkorem 2,8/28 i żółtym filtrem ORWO.

Następnym razem wywołam odbitki ze średniego formatu, położę obok siebie i będę porównywał.

AGFA MCP 312 RC satyna.

papier j.w.

papier j.w.

AGFA RECORD-RAPID RRS 111 GLOSSY 2 (baryt)

Fotonbrom 111 karton, normalny. Lata osiemdziesiąte.


czwartek, 30 września 2021

Słońce i wiatr w Jantarze. 25.09.2021.

W sobotę 25.09.2021 było pięknie, chociaż wietrznie. jednak chmury były tak malownicze, że grzechem nieodpuszczalnym byłoby ich zignorowanie. Pojechaliśmy więc z Asią do Jantara, gdzie znajduje się wiele fajnych rzeczy na raz: plaża, łodzie, las, nawet otwarte budki z kawą.

Doceniając obłoki, niebo i słońce zabrałem dwie kamery: średni format, czyli Mamiyę C330f z Sekorem 4,5/65 oraz żółtym filtrem z błoną Ilford FP4+, oraz Minoltę XD-7 z szerokim kątem Rokkor 2,8/28 z podobnym dwukrotnym żółtym filtrem, jeszcze z epoki ORWO, kupionym onegdaj w NRD. W Minolcie też było ORWO: kinematograficzny film NP 55, który wywołałem w HC-110. Czułość ustawiłem na 64 ASA, zupę rozrobiłem w proporcji 1:50, mocząc w niej film przez 15 minut. Wyszło jak należy.

Ilforda wywołałem w samodzielnie złożonym D-76 (wg Ilińskiego), rozrobionym 1+1 w czasie 11 minut. I życie nabrało od razu wszelkich odcieni świateł, cieni oraz pośrednich szarości.