Pogoda była subsaharyjska, temperatura dochodziła w porywach do 37-38 stopni Celsjusza, więc w pewnej chwili zaprzestałem sprawdzania właściwych parametrów ekspozycji, z trudem dźwigając sprzęt średnioformatowy oraz statyw. Ten wyczerpujący dzień nastąpił 10 sierpnia 2018.
Oczywiście takie działanie zemściło się na mnie w pewien sposób, jako że jedną z błon nieco prześwietliłem, nie używając światłomierza, co pociągnęło za sobą potrzebę dłuższego naświetlania papieru pod powiększalnikiem.
Jednak nadal uważam, że z sukcesem udało mi się zainicjować kolejną odsłonę "Wieloświatów", tym razem pod podebranym Mistrzowi Huizindze i nieco zmienionym tytułem.
Sprzęt to tradycyjnie zabytkowa Mamiya C330f z doskonałym obiektywem 2,8/80 oraz z nakręconym filtrem pomarańczowym. Na szczęście niebo i gra obłoków na nim były cudowne, więc dodatkowe szkiełko jak najbardziej się przydało. Dwuoczny klocek na statywie zwracał powszechną uwagę przechodniów, jako że większość z nich swoimi ambicjami nie wykraczała poza komórkową klepaninę wszystkiego. Jednak Niemcy są porządni - gdy ktoś coś robi (nawet w dziwaczny sposób), to nie przeszkadzają i nikt nie wchodzi w kadr, w przeciwieństwie do tutejszego polactwa. Jednak trzeba przyznać, że i tak jest lepiej niż jeszcze kilka lat temu.
Błona, na której mieści się 12 klatek formatu 6x6 cm zmusza jednak do myślenia - mimo gorąca - trójnóg ułatwia komponowanie, a cudowna klatka schodowa z drugiej połowy XV wieku koło katedry na wzgórzu zamkowym pozwoliła na chwilę odpłynąć myślami od fizycznych ograniczeń.
Najlepsze zdjęcia wykonałem na błonie Rollei Superpan 200 wołanej w agfowskim Rodinalu. Błona była prawie nowa (przeterminowana tylko o dwa lata), zupa wołająca miała jednak ze dwie dekady. W przypadku tej chemii nie ma to znaczenia, no, chyba że tych dekad jest znacznie więcej. Jednak wschodnioniemiecki odpowiednik Rodinala, czyli R-09 również działa jak należy, mimo tego, że wyprodukowana go chyba jeszcze w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Tej błony NIE prześwietliłem, w przeciwieństwie do Rollei RPX 100, za którą nigdy nie przepadałem. Po prostu przejdę na inne materiały i będzie dobrze.
Wczoraj po ponad dwu miesiącach odpaliłem powiększalnik, i z lekkimi wątpliwościami naświetliłem pasek testowy, wsuwając go następnie w rozrobiony pół roku wcześniej (z koncentratów) wywoływacz litowy.
Ku mojemu bardzo miłemu zadziwieniu pierwsze zarysy obrazu zaczęły pojawiać się już po około 3 minutach. Podczas wcześniejszych sesji trwało to dłużej - niewykluczone, że samodzielnie składana chemia nabrała właściwej mocy twórczej. Gotowe odbitki mogłem przekładać do przerywacza już po 7 - 8 minutach.
Naświetlałem nowy dla mnie papier Fomatone MG 532 II, który zapracował bardzo pięknie - brązowe cienie oraz łososiowo-żółte światła tworzą harmonię barw, nie zawsze możliwą do uzyskania w dość kapryśnym i nie do końca przewidywalnym procesie.
Rollei RPX 100 - lekko prześwietlony negatyw sprawił, że wołałem to dzieło sztuki przez 40 minut. |
Rollei Superpan 200 - negatyw idealny, odbitki z tej serii wołane przez 7-8 minut. |
Rollei Superpan 200 |
Rollei Superpan 200 |