wtorek, 24 lipca 2018

Neoartdecowskie renowacje, 24 lipca 2018.

Mebel jest już w zasadzie użytkowy, chociaż brakuje w nim tylnej ścianki. Jednak zamki działają i jest dno, któremu wzmocniłem rysunek słojów przy pomocy oleju do mebli ogrodowych. Sprawdza się od lat.
Zostały jeszcze drobiazgi, jak okucia (nie wiem jeszcze, czy warto jest montować mosiężne blachy jak w poprzednich meblach, gdzie był fornir dębowy, gdyż tutaj za bardzo mogłyby zdominować i przytłoczyć wzorzysty i kolorowy fornir - trzeba skonsultować z przyszłym użytkownikiem), tylna ścianka oraz politurowanie - trzeba je jeszcze wielokrotnie powtórzyć, ale niechaj pierwsze warstwy dobrze stwardnieją.
Najbliższe tygodnie zamierzam jednak poświęcić sztuce fotografii (i nie tylko fotografii).
Po kolejnych politurowaniach szafka nabłyszcza się powoli. Słoje na fornirze nabierają głębi.

Zamki wstawione, działają.

Nie wiem, czy montować mosiężne okucia, jak w poprzednio odnawianych meblach.

Zamek w drzwiczkach prawych, zaraz będzie montaż dna.

Dno wstawione po nasączeniu olejem do mebli ogrodowych. Widoczna faktura sosny.

Trzeba zostawić na kilka dni, by zniknął charakterystyczny zapach.

Od tyłu też ładnie. Trzeba jeszcze wstawić półkę oraz tylną ściankę.

Jeszcze wiele warstw politury do nałożenia.

Przymiarka do przyszłej roli jako szafki pod TV.

Ważne, że nie kłóci się wyglądem z innymi meblami, ale w końcu epoka i wzornictwo zbliżone.

Pasuje.

Bajki H.C.Andersena.

Pobyty w Danii zainspirowały mnie w końcu do rozpoczęcia nowego cyklu litowego. Wszystko powstanie w magicznym formacie kwadratowym oraz oczywiście w zupie litowej.
Początek to renesansowy zamek w Egeskov na Fionii, będący w rękach tej samej rodziny od około 400 lat. U nas nie do pomyślenia.
Kamera to Mamiya C3 z obiektywem Mamiya Sekor 2,8/80 z żółtym filtrem. Film Kodak Tri-X 400 wołany w HC-110. Papier Fomatone MG 532 II. Wywoływacz własnej roboty ORWO 70.



Chwasty polskie w sinych barwach wypalone

Zainspirowany poszukiwaniami artystycznymi Kolegów postanowiłem zrobić coś podobnego. Duże arkusze papieru akwarelowego posmarowałem emulsją światłoczułą, po czym zubożyłem miejską wegetację o parę garści chwastów wyrwanych na zaspiańskim pasie startowym.
Następnie nachlapałem na emulsję nieco wody oraz octu, na to położyłem trochę chwastów. Przycisnąłem lekko szybą, na której taśmą bezbarwną unieruchomiłem kolejne roślinki. Zrobiłem to tak, by ich części falowały na wietrze.
To wszystko położyłem na balkonie na ok. 30 minut. Zjadłem obiad przygotowany przez Żonę Mą.
Po obiedzie naświetlony arkusz włożyłem do wywoływacza, czyli kranówy. Powiesiłem na sznurku od bielizny, by wysuszyć. Prostowało się przez dobę pod pracą z grubej płyty mdf.
Tak to sobie wymyśliłem i zrobiłem.
Dzięki wodzie, octowi oraz ich mieszaniu się z płynami parującymi z roślin pod szybą uzyskałem pewną wielobarwność.
Wołanie, parowanie, smażenie pod szybą i na niej. Widoczne skraplanie płynów pod szybą.

Gotowa odbitka z instalacji podobnej do powyższej.

Nr 3, 20 lipca 2018.

Pierwsze podejście do większego formatu 30 x 43 cm.

Chlapu chlapu chlapp.

Suszy się.
Kompozycja nr 4 - stan w trakcie naświetlania powyżej.


poniedziałek, 23 lipca 2018

Widoki Motławy 1988-2018

Postanowiłem wkleić nieco zdjęć dla porównania zachodzących zmian. Gdy wszystko zestawi się razem, można zaobserwować ciekawe rzeczy.
01.02.1988. Zenit 12XP, slajd Fomachrome.

15.08.1991. Exakta VX 1000, ob. Pancolar 1,8/50. Slajd Ektachrome.

01.10.1993. Pentax ME, ob. Takumar 1,7/50. Slajd Ektachrome.

03.10.2017. Leica IIIf, Industar 3,5/50. Negatyw Fuji 200.

19.07.2018. Zorki S, Summar 2/50. Negatyw Konica Solution 200.

01.07.2018. Zorki S, Summar 2/50. Negatyw Konica Solution 200.

niedziela, 22 lipca 2018

Widoki Motławy 19 lipca 2018. Archeologia sprzętu fotograficznego.

Fajnie jest pochodzić sobie i popstrykać zdjęcia nie mające może wielkiej wartości artystycznej, ale stanowiące zapis pewnego kreślonego momentu. Fajniej jeszcze jest użyć do tego zabytków. W tym przypadku fociłem zabytkową Zorką S z 1957 roku, którą ok. 30 lat temu kupiłem za śmiesznie małe pieniądze od człowieka, który akurat potrzebował pilnie pieniędzy na szklaną butelkę z zawartością białego wysokoprocentowego płynu.
Tym aparatem robiłem zdjęcia w Danii, Szwecji, Hiszpanii, w Polsce oczywista to oczywistość, a ani razu mnie nie zawiódł. Jakiś czas temu wykręciłem oryginalny obiektyw Industar 3,5/50 (wersja chowana) i zamieniłem go na antycznego Summara 2/50 z zakładów Leitza, którego produkowano w okresie 1932-1936, by zastąpić go Summitarem 2/50 o innej konstrukcji optycznej i nieco ostrzejszego.
To, co jest charakterystyczne dla optyki Leici, to nie tyle rozdzielczość, bo ta we wspomnianym okresie była lepsza w obiektywach konkurenta, czyli zakładów Zeissa, co piękna plastyka i charakterystyczne rozmycie tła.
Głębia i plastyka obrazu, ładne oddanie barw oraz kontrast są zauważalne na zamieszczonych niżej zdjęciach, dokumentujących stan zabudowy/może raczej obudowy mojego ulubionego fragmentu Motławy.
Tym razem naświetliłem trzynastoletni negatyw kolorowy Konici o czułości 200 ASA. Poza usunięciem paprochów na negatywie poza lekką zmianą kontrastu nie zastosowałem żadnej specjalnej obróbki. Pogoda była przedburzowa, światło i cała aura sprawiały, że cieszyłem się mając w ręku malutki aparacik, a nie wielką lustrzankę.
Widok na Zielony Most i powstającą zabudowę Wyspy Spichrzów. 19.07.2018

Odnowiony spichlerz oraz nowy budynek po prawej. Motława kwitnie. 19.07.2018

Stan od lat niezmienny, z butwiejącym wrakiem kutra na pierwszym planie. 01.07.2018

sobota, 21 lipca 2018

Neoartdecowskie renowacje 21 lipca 2018.

Poczytałem gdzieś sobie ("Starych Mebli czar" - bardzo ciekawy blog dla mebloentuzjastów), że przed politurowaniem dobrze jest fornir zagruntować olejem lnianym. Miałem takowy prawie trzydziestoletni z czasów, kiedy trochę malowałem olejami.
Wziąłem więc szmatkę, nasączyłem, i zacząłem wcierać w surowy fornir na blacie szafki. Po godzinie byłem spocony, zapylony i mocno pachnący sobą.
Politurowanie faktycznie poszło łatwiej i szybciej, zwłaszcza na starych powierzchniach, już zagruntowanych i wygładzonych.





piątek, 20 lipca 2018

Neoartdecowskie renowacje 20 lipca 2018.

Nagle robota ruszyła z kopyta - wcześniej pogrążyłem się w zajmujące czas detale i konieczne naprawy ubytków, podklejenia, czyszczenie, fornirowanie, szlifowanie... .
Dzisiaj robiłem to, co lubię, czyli malowanie i politurowanie. Przyciemniłem krawędzie brązem wenge, blat też pomalowałem, ale bejcą wodną w kolorze ciemnego dębu. Znakomicie podkreśliło to słoje jasnego forniru dębowego, które jasnym będąc wydawał mi się nieco bez wyrazu.
Pierwsza warstwa politury na płaszczyznach frontowych pięknie przyciemniła mebel i nadała mu barw.
Czekam do jutra nw wyschnięcie bejcy, potem ją przetrę politurą, by wyszły spod niej słoje drewna, i będę smarował.
W poniedziałek spróbuję zacząć instalować zamki, których szyldy najpierw trzeba nieco zwęzić. Sam tego nie zrobię - szkoda czasu. Wolę dłubaninę w drewnie.
Zacząłem od klejenia krzesła, by się nieco rozkręcić.

Szafka oczyszczona i gotowa do bejcowania.

Neoartdecowskie renowacje 19 lipca 2018.

W pewnym napięciu oczekiwałem chwili, gdy zacznę zdejmować książki oraz krążki od sztangielek przyciskające przyklejony do blatu nowy fornir dębowy.
Jako że wcześniejsza próba z klejeniem forniru do stolika niezbyt się udała - w każdym razie ja nie jestem zadowolony, bo będzie sporo zabawy przy poprawianiu odchodzących fragmentów - to teraz byłem nieco spięty.
Okazało się, że niepotrzebnie - większa ilość kleju na obydwu sklejanych powierzchniach oraz dociskanie na zimno przez 24 godziny spełniły swoją rolę.
Obcięcie i zeszlifowanie naddatków to była chwila, potem całą szafkę przetarłem papierem ściernym 120, i mogę zabrać się do tego, co mi najbardziej odpowiada, czyli nadawania ostatecznego koloru meblowi przy pomocy bejcy (wenge rzecz jasna) oraz wielu warstw politury na szelaku.
Fornir przyklejony, trzeba obciąć naddatki i wyrównać krawędzie.

Naddatki obcięte, czas na zeszlifowanie krawędzi.

Kształt ostateczny został osiągnięty.

Wcześniej robiony mebel po bejcowaniu i politurowaniu. Fornir dębowy, krawędzie z buczyny pomalowanej brązem wenge.

Przetarcie bejcy politurą pozwoliło na uwidocznienie faktury buczyny.

czwartek, 19 lipca 2018

Widoki Motławy, 24.06.2018.

Zostało mi jeszcze kilka rolek przeterminowanego Kodaka T-Max 400. Pracowicie powkładałem go do względnie światłoszczelnych, mocno starożytnych kaset, i powoli naświetlam w równie czcigodnych korpusach przez kilkudziesięcioletnie szkła.
Tym razem przedstawiam stan Motławy i okolicznej zabudowy z dnia 24 czerwca. Słońce było dość piękne, gorąco niezmiernie, na Nikkorze 1,4/50 AIS siedział sowiecki swietofiltr oranżowyj o krotności 2,8.
Znakomicie podbiło to chmury i nadało całości nieco staroświeckiego wyglądu (w nowoczesnej polszczyźnie nazywa się to "vintage look").
Fotosklep pozwolił nieco wyplamkować zeskanowane klatki. Widzę za oknem, że chmury są też całkiem ładne. By mocniej je podkreślić, tym razem na obiektyw zakładam gęsty filtr czerwony. Może nie będzie padało, chociaż ciało odczuwa znużenie i poci się nieco. Jest duszno i parno. Oby wcześniej udało się klepnąć kilka kadrów.




środa, 18 lipca 2018

Neortdecowskie i secesyjne renowacje 18.07.2018.

Na wcześniej wzmiankowanej komodzie/szafce pod telewizor (swoją drogą, kiedy tę szafkę robiono, telewizor był dobrem niezmiernie rzadkim i luksusowym, chociaż czarno białym i można było oglądać jeden program, czasem nudny jak flaki z olejem - towarzysz Gomułka ględził i ględził, niekiedy zaś puszczali czterech pancernych i ulice wyludniały się) położyliśmy dębowy cieniutki jasny fornir. Na to wszystko położyliśmy następnie kilkanaście kilogramów książek (m.in. Sapkowski, sci-fi i kulinaria) i zostawiliśmy do jutra.
Odczuwam lekki niepokój, gdyż zastosowałem inną technikę - klejenie wikolem na zimno z dociskaniem. Mam nadzieję, że wszystko się ładnie ułoży; poprzednia wprawka na starym stoliku wymaga wielu poprawek, ale popełniłem błąd techniczny, gdyż dałem za mało kleju, nakładając go tylko na jedną z łączonych powierzchni.
Nie wszędzie załapało, więc teraz nacinam fornir, wpycham pod spód wikol i mocno przyciskam. Powoli, cierpliwie i będzie coraz równiej.
Do tego doszło klejenie ponad stuletniego secesyjnego krzesła - stare spoiny uległy masie mojego syna kiwającego się na nim podczas siedzenia przy komputerze. Używam do tego polskiego Wikolu, gdyż wolniej wiąże, jest w miarę rzadki w związku z czym głębiej penetruje drewno.
Fornir dębowy na tylnej ściance drzwiczek środkowych.

Kiedyś to krzesło chciano spalić, ale zrobiłem awanturę, i rodzice odstąpili od tego zamiaru.

Uwielbiam snycerkę na górnej krawędzi oparcia. Kiedyś zmienię obicie.

Meble się kleją.

Siedzisko odstawało z jednej strony. Wikol pomoże.

Spoczywa i pracuje pewnie z kilkanaście kilogramów. Ciężar gatunkowy też istotnym jest.