środa, 28 lutego 2018

Zabawy formalne.

Mimo tego, że dość często zdarza mi się dokumentować rzeczywistość, to jednak od kilku/nastu już lat najwięcej radości przynoszą mi zabawy z formą. Dotyczy to przede wszystkim możliwości kreacji zupełnie nowego kształtu na błonie, zaś później na papierze fotograficznym, co dodatkowo wzmacniam stosując mniej typowe techniki ciemniowe, z moczeniem w litowym wywoływaczu w pierwszej kolejności.
Moje podstawowe narzędzia pracy to dwie stare lustrzanki Nikona - F3 i FM2, oraz aparaty średnioformatowe, jednak koniecznie z opcją wielokrotnej ekspozycji (Rolleiflex, Start, Lubitel lub Mamiya C3 lub C330f).
Materiał światłoczuły taki, jaki jest akuratnie pod ręką, bo i tak trzeba go przecież wywołać w sposób jedynie słuszny.
Poniżej dwa nieco odmienne sposoby podejścia do tematu - za każdym razem jeden budynek, tylko inaczej traktowany. Może go zdefokusować i nałożyć na siebie, lub spróbować potraktować z nieco innego kąta.
W obydwu wypadkach ten sam papier - kilkudziesięcioletni ORWO BH 111 (wezmę każdą ilość, jak kto ma!). Lit składany w ciemni, odmierzany na wadze dilerskiej (dokładność od 0,1 do 100 g).

Cykl "The Holy Cities", zdjęcia z tego samego roku A.D. 2017.



czwartek, 15 lutego 2018

Peregrynacje. The Holy Cities - Poznań. Sierpień 2017.

W fotografii litowej odpowiada i pasuje mi mocno nie tylko efekt piktorialny, zresztą nie zawsze w niej występujący. Poza tym - co złego jest w piktorializmie? Wydaje mi się, że najwyższy czas przestać potępiać go w czambuł, zamiast tego można powrócić do miłych oku efektów plastycznych, niewiele mających wspólnego z precyzją rysowania właściwą obiektywom wysokiej klasy.

A może nie podoba się kolorystyka? Ciepłe - żółte, łososiowe, niekiedy pomarańczowe światła i brunatne lub zielonobrunatne cienie. Do tego dziwna tonalność, kontrast świateł i cieni, pewna nieprzewidywalność, możliwość kombinacji chemicznych oraz różnych papierów, niekiedy bardzo starych, znalezionych na strychu czy w piwnicy, z których poza litem nic nie wychodzi.

Tym razem tylko jedno zdjęcie, na kapryśnym papierze Fomy, starym aparatem zdjęta wędrówka od poznańskiego rynku przez jakąś boczną ulicę zakończoną dwuwieżowym kościołem, za nim skręciliśmy w prawy, placyk, skwerek, park i ulica pod górę, na jej końcu za rogiem apartamentowiec z pokojem, w którym można było zaparzyć kawę.

Poczwórna ekspozycja pozwoliła zawrzeć w sobie ponad dwa kilometry spaceru. Mała klatka objęła sporą przestrzeń i wiele wrażeń pochodzących ze zgiełku ulicznego, świateł, pasów dla pieszych, odwiedzanych po drodze kilku antykwariatów; w jednym kupiłem starą filiżankę ze spodeczkiem. Dobrze pije się z niej zieloną herbatę.


sobota, 10 lutego 2018

Niespodziewana wystawa w Rybniku. Marzec 2018

Odnoszę wrażenie, że pewne zdarzenia pociągają za sobą lawinę nowych okoliczności, inaczej nazywa się to "prawem serii".
Po wysłaniu i pokazaniu dwóch fotogramów na wystawie "Buntownicy i Marzyciele" w Poznaniu w październiku ubiegłego roku okazuje się, że kolejna odsłona tej ekspozycji będzie miała miejsce w marcu tego roku w Kaliszu.
Prócz tego poznani w Poznaniu ( :) ) Koledzy sprawili, że będę miał wystawę indywidualną moich prac litowych w Domu Kultury w Wągrowcu w kwietniu (dzięki Bogusławowi Biegańskiemu i Lechowi Szymanowskiemu).
Wreszcie zupełnie niespodziewanie odezwał się Teatr Ziemi Rybnickiej (dzięki Krzysztofowi Łapce), gdzie w marcu pokażę swoje zdjęcia marynistyczne (1 marca - 4 kwietnia 2018; wernisaż 23 marca przy okazji rozpoczęcia festiwalu JachtFilm). Można powiedzieć, że jest to już historia, bo od pewnego czasu nie mam okazji, by takie zdjęcia kontynuować, poza tym teraz stosuję zupełnie inne techniki.
Tak więc jest to już swoista retrospekcja tego, co wygenerowałem w okresie od 1989 do lipca 2009, kiedy to ostatni raz znalazłem się na morzu, płynąc w regatach tallshipów z Gdyni do Sankt Petersburga i do Tallinna.
Dosyć krótko bawiłem się tonowaniem selektywnym odbitek czarnobiałych, traktując je jako punkt wyjścia do dalszej obróbki bardziej przypominającej malarstwo niż tradycyjną fotografię. Teraz z przyjemnością odkurzyłem te prace i cieszę się, że ktoś je znowu obejrzy. Będzie też nieco litów, reszta to odbitki mocno tradycyjne. Tylko kilka zdjęć zostało odbitych w labie, nawet kolory są w większości spod powiększalnika.
Regaty starych drewnianych żaglowców wokół Fionii, Dania. Lipiec 1992. Tonowanie selektywne.

j.w.

Port rybacki na Bornholmie, lipiec 2005. Tonowanie selektywne.

j.w.

Start do Tall Ship Races, Gdynia 2005. Odbitka litowa.

j.w.

Czas i miejsce j.w. Odbitka kolorowa spod domowego powiększalnika.

środa, 7 lutego 2018

Dawno temu. Północ Jutlandii.

Co można zrobić ze starymi negatywami, które klepnęło się dziesiątki lat temu? Zeskanować i wrzucić na bloga, by dać im drugą młodość.
Aparat to Cosina CS-1 z fajnym bardzo obiektywem Pentaxa 2/50 mm. Negatyw Konica 100 ASA.
Wybrzeże poniżej to zachodni brzeg Półwyspu Jutlandzkiego. Około 150 lat temu dokładnie z tego miejsca na połów w drewnianych łodziach wiosłowych wyruszyli wszyscy rybacy z leżącej nieopodal wioski. Rozszalał się sztorm, nikt nie powrócił. W wiosce pozostało kilkadziesiąt rodzin - wdów z dziećmi w różnym wieku.

piątek, 2 lutego 2018