Zdaje mi się, że moje fotografie są rozpoznawalne, a to już połowa sukcesu.
Co pewien czas staram się przejść kolejny etap w mojej fotograficznej peregrynacji. Jakiś czas temu wpadłem na pomysł, by zacząć odchodzić od kupowanej chemii, a zamiast tego zacząć bawić się w samodzielne jej składanie. Na pierwszy ogień poszły wywoływacze litowe, jako że sieci i w dawniejszej literaturze można znaleźć sporo sprawdzonych przepisów. Zwłaszcza jeden wywoływacz znalazł moje uznanie - starożytna ilfordowska receptura ID-13, w skład której wchodzą cztery odczynniki, powszechnie dostępne w sprzedaży wysyłkowej; cena również odgrywa tutaj rolę. Potem zacząłem lekko modyfikować proporcję, otrzymując nieco inne odcienie świateł (ORWO 70 z większą ilością bromku potasu).
Teraz dysponuję więc chemią kupowaną (jeszcze) oraz składaną samodzielnie. Można to ze sobą mieszać w różnych proporcjach, co inspiruje do dalszych poszukiwań. Jedyne, czego brakuje, to czas.
Ul. Mariacka. Podwójna ekspozycja na nowym papierze Fomatone MG 132. 1 wołanie w samoróbce ID-13, następnie odbielanie, ponowne wołanie w fabrycznym Moersch Easy lith z dodatkiem ORWO 70. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz