Przekonałem się o tym kilka dni temu, kiedy to zakończyłem naświetlanie i poddałem obróbce starusieńki film Agfaortho 25 Professional, który dostałem od Wiesława Leszczyńskiego. Oczywiście, miałem pewne wątpliwości co do efektu, lecz po wywołaniu w Rodinalu (też agfowskim, sprzed kilkunastu lat) okazało się, że moje obawy były płonne. Negatyw wyszedł bardzo ładnie, czysto, klarownie, ze wszystkimi szczegółami i z bardzo małym ziarnem, czego zresztą można było spodziewać się po filmie o tak niskiej czułości. Co prawda w kilku miejscach na emulsji pojawiły się drobne ciemne plamki, ale w zupełności mi to nie przeszkadza; najlepsze zdjęcia i tak wywołam w licie na starych lub przynajmniej ciepłotonowych papierach.
Kolejna przyjemność obcowania ze starociami to sam aparat - Minolta SRT 303 z końca lat 70, z równie starym obiektywem Vivitar 2,8/28. Jest to moja kolejna antyczna Minolta po modelu SRT 101, który posiada funkcję podnoszenia lustra, ale niestety nie ma możliwości wielokrotnej ekspozycji, jak jego młodszy o parę lat braciszek.
Jedyny zgrzyt z pleneru w Stoczni Gdańskiej to upadek Minolty, która zsunęła mi się z ramienia w trakcie zdejmowania kurtki, i walnęła krawędzią filtra o posadzkę kawiarni. Skutkiem tego utraciłem oryginalny żółty filtr Minolty o średnicy 55mm, który popękał, natomiast samej kamerze nic się nie stało. Teraz poszukam więc zamiennika - pewnie chińskiego, bo tak potoczyła się historia.
Na razie Agfa została zeskanowana, skany nieco oczyściłem ze śladów pyłków pozostałych po suszeniu, zaś najlepsze kadry czekają na umieszczenie w powiększalniku i na naświetlenie, bo podwójne ekspozycje wymagają przecież dodatkowego odrealnienia w procesie wywoływania infekcyjnego.
Gwiezdne wojny, albo potwory wychodzą z morza (Sapkowski mi się tu kojarzy) |
Konstruktywizm dźwigowy. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz