Od strony czysto technicznej nadal jest to fotografia czysta - nieskażona żadnymi dodatkowymi manipulacjami, bo przecież ja tylko zmieniłem wywoływacz, sama procedura pozostaje bez zmian.
Powstaje jednak lekki dylemat artystyczno-terminologiczny - czy skutek działania wywoływacza infekcyjnego należy traktować jako dodatkową manipulację, bo przecież wpływa on na efekt końcowy - inna jest tonalność, kolorystyka, cienie są gęste i ciemnobrunatne, światła zaś lekko żółtawe i nieco przytłumione, co może wynikać z czcigodnego wieku emulsji fotograficznej (1986-87).
Z drugiej strony - nie było tutaj żadnego fotomontażu, nakładania drugiego negatywu, zdjęcia robiłem ze statywu przy świetle zastanym. Czy świadoma i swoista estetyzacja jest zarazem próbą manipulacji, czy też nadal mieści się ona w zakresie tego, co traktujemy jako czystą i nie poddaną dodatkowej obróbce fotografię? Tak się wywołało, chociaż rezultat był przez mnie antycypowany. Oto jest pytanie.
Odbitki formatu 18 x 18 cm skanowałem przy pomocy Epsona V600.
Jantar wiosną 2019 r. Mamiya C330f, Sekor 2,8/80 z żółtym filtrem. błona Rollei RPX 100 wołana w HC-110 1:63. Papier ORWO BBN 111 18x24 cm wołany w Moersch Easy Lith 1:30 w temp. ok. 27 st. C. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz